W podziemnym mieście wszystko rządiło sie swoimi prawami...Każdy robił to co chciał a w około panowała istna anarchia..To serce siedziby Brujah...Na żelaznych stopniach drabiny prowadzacej do wylotu kanału siedział chlopak...W podartym ubraniu, wysokich butach lacz niezwykle pięknych włosach zakręconych na końcach i kruczoczarnych...Teraz patrzył w dal swoimi zielonymi oczami obserwując walkę dwóch wampirów co bylo codziennością w podziemnym mieście...Zgiełk i hałas tam panujący zagłuszał kapanie wody i codzienne odgłosy z zewnatrz...Chlopak patrzył na walkę przez dłuższą chwilę poczym pogrążył sie w myślach:" Nawet nie wiesz ojcze jak długo trzeba walczyć by przetrwać..A ty lekką ręką rzadzisz ogłupionym tlumem zdolnym wskoczyć za tobą w ogień...Błędnie wykorzystujesz swój autorytet a móglbyś tyle zdziałać dla nas...Głupcze.."
Offline
Lazareth spojrzał na przybysza leniwym wzrokiem poczym powiedział:" A co? Chcesz skończyć tak żałośnie jak oni? rebelia we własnym państwie ..Chaos i nędza to to co czeka ten klan...Powinniśmy zaprzestać walk i wymyślić jak wyjść na ulice...Nie bedziemy przecież gnić w podziemiach..To żaden bunt tylk oznikoma egzystencja..."
Offline
Stojący nieopodal średniego wzrostu chłopak, o jasnych włosach i niebieskich oczach, przyglądał się obu postaciom w skupieniu.
- "Ludzie żyjący tu, w podziemiach nic się nie zmienili od czasu wojny... Ale ten chłopak o czarno-czerwonych włosach... On myśli inaczej niż oni wszyscy...jest... interesujący!" - Na twarzy chłopaka widniał podziw mieszany ze złością. Może dlatego, że jego wyraz twarzy nie pozwalał mu na inną minę, niż owa złość.
Offline
Lazareth z niechęcią ponownie spojrzał w twarz rebeliantowi:" Jestem jednym z was..Także chcę tworzyć rebelię, chcę walczyć o wolność dla naszej rasy, ale bójki nam w tym nei pomogą...Niem ozemy zachowywać się jak prymitywne szczury szukające zaczepki i bijące się z nudów...To neidorzeczne.." Lazareth rzucił teraz okiem na stojacego w oddali blondyna, poczym skierował swój wzrok na przechadzajacego się nieopodal szczura..:"My i szczury..Dzielimy wspólny dom, ale mamy rozum, ktory nie pozwoli nam żyć jak one..Bez moralności i podstawowych zasad...Jesteśmy wyrzutkami i buntownikami, alem oze wlasnei dlatego powinniśmy dawać przykład? Bo pokazać, że mamy rację i to w nas, a nie tych chowanych w cieple i luksusach prymitywach zacofanych i tkwiących gdzieś pośrodku siedemnastego wieku, jest siła.."
Offline
Chłopak spojrzał na Lazaretha zdziwiony. - Nie rozumiem... mówisz bardzo skomplikowanie... Wojny to wojny, bitwy to bitwy... Tylko dzięki wojnie można zyskać wolność... Dla nas... - mówiąc to rzucił chłopakowi chłodne spojrzenie, odchodząc w stronę walczących wampirów. - "Co on robi w kanałach z taką inteligencją...?"
Offline
Lazareth spojrzal z zaciekawieniem na nieznajomego:" Tak..wiem. Nie przejmuje isę nim ani trochę..Po co mialbym tracić sobie energię na kogoś kto i tak nei zrozumie tak prostych mechanizmów funkcjonowana swiata.."
Offline
Dziewczyna siedziała nieopodal i przysłuchiwała sie rozmowie "Mądrze gada... Jest inny niż my wszyscy... Czyżby to on miał nam zagwarantowac drogę do szczęścia?" Pomyślała przyglądając się się chłopakowi. Nie wytrzymała i powoli zaczęła zmierzac w jego kierunku. W tym momencie usłyszałam za sobą wyzwiska i odgłosy kolejnej walki. Obejrzała się przez ramie: Idioci - powiedziała do znajdujacej się niedaleko dwójki powiedziała to cicho jednak na tyle gośno by usłyszeli. "Wybacz ale od pewnego czasu przysłuchuje się twoim słowom... Jesteś inny niż my... Skąd taki pogląd na świat? Może to dobry pomysł by zaprzestac temu wszystkiemu i wyjśc z ukrycia... Jednak... Co zrobic z takimi przypadkami?" zapytała lekceważąco wskazując na dwójkę która biła się już od jakiegoś czasu
Offline